Lubię impulsy. Nie, nie te telefoniczne (tak naprawdę to nie pamiętam kiedy ostatni raz korzystałam z telefonu w budce). Chodzi mi o bodźce, które skłaniają mnie do większego przemyślenia tematu i działania. W tym przypadku działaniem jest pisanie posta, a źródłem wpis jednej projektantki komentującej dokonania innej. Rozumiem, że coś nam może się nie podobać, ale to nie oznacza, że powinniśmy od razu atakować na swoim fanpagu...
O zachowaniach nie-fair też nie będę dzisiaj pisała, raczej o ich konsekwencji. Uważam, że pewnych rzeczy się nie robi i niezależnie od sytuacji trzeba starać się trzymać poziom i klasę, a emocje studzić. Wiem - nie jest to proste, ale bardzo ułatwia życie i nie zamyka wielu wcześniej otwartych drzwi.
Sytuacja o której napisałam wcześniej spowodowała, że trochę inaczej zaczęłam przyglądać się projektantce.
Nie, nie przestałam jej lubić - nabrałam raczej dystansu, również do zakupu rzeczy jej marki. Być może to głupie - ale tak czasami mam. Właściciel czy pracownik marki firmuje ją swoją osobą i postawą i nie musi mnie bezpośrednio dane zdarzenie dotykać, żebym nie chciała przez jakiś czas mieć z tą marką do czynienia.
Moje przemyślenia doprowadziły mnie do stworzenia listy odpowiadającej na pytanie:
Dlaczego kupuję ubrania danej marki ? Czym się kieruję przy swoich wyborach ?
Posta celowo podzieliłam na dwie części - myślę, że wszystko podane w całości mogłoby nie być do strawienia ze względu na swoją objętość, a nie na treść oczywiście ;-)
Zaczęłam od lekko negatywnego akcentu i w tych klimatach pozostaję.
Kiedy mówię NIE i stawiam MINUS przy danej marce:
1. Kiepska jakość - Za dużo rozpisywać się chyba nie trzeba. Nie kupuję bubli - po prostu.
2. Powszedniość - zbyt duża ilość egzemplarzy tego samego modelu zniechęca mnie do zakupu. Szczególnie gdy jest to rzecz charakterystyczna ze względu na kolor czy formę. Najczęściej przypadek ten dotyczy sieciówek.
3. Zachowanie projektanta - pisałam o tym wyżej.
4. Kiepski sprzedawca - szanuję ludzi i tego samego oczekuję od nich. Jeśli wchodzę do sklepu i czuję się jak intruz to nie wracam tam już więcej. Nawet jeśli jest to marka, którą bardzo lubię.
5. Mało popularna marka - do końca ciężko jest mi to skwalifikować jako minus, ale zdarza się, że nie wchodzę do sklepu marki, której nie znam lub jej nie czuję. Czasami jednak się przełamuję.
6. Proces reklamacji nie uwzględnia potrzeb Klienta - Zazwyczaj ma to związek ze stosowaną przez markę lub sklep zasadą : "Jak kupujesz jest fajnie, gdy reklamujesz już nie". Jest kilka firm (głównie obuwniczych) w których nie kupuję już butów ze względu na nieakceptowalną formę rozpatrywania reklamacji. Na szczęście wybór na rynku jest wyborny i pozostałe marki na które trafiam znakomicie się wywiązują ze swoich obietnic.
7. Za wysoka cena - Muszę przyznać, że jest to bardzo elastyczny punkt. W momencie kiedy dysponuję ograniczonym budżetem limit cenowy pojawia się sam. Jeśli mój portfel jest bardziej łaskawy, to kupuję rzeczy o których wcześniej mówiłam, że są za drogie. Wszystko zależy od chwili i mojej "miłości od pierwszego wejrzenia" do danej rzeczy.
8. Nie ta estetyka - Oczywiste, że nie kupuję - chociaż i w tym przypadku należałoby zaprzyjaźnić się z zasadą "Nigdy nie mów nigdy". Za kilka lat może się okazać, że gust i potrzeba chwili zmienią moje postrzeganie.
Być może jest jeszcze kilka istotnych aspektów o których nie wspomniałam - chętnie poznam Waszą opinię i rozszerzę listę (chociaż wolałabym, żeby minusów było zdecydowanie mniej...)
Jestem przekonana, że wiele z tych punktów mogłabym również odnieść do marek np: z branży AGD czy FMCG.
Część druga będzie przyjemniejsza - plusy, które przyznaję za... ale o tym w kolejnym wpisie.