wtorek, 25 września 2012

Fashion brands

Czym się kierujemy przy naszych wyborach zakupowych ? Czy wpływ na nie ma siła marki, jej prestiż  czy dostępność cenowa i podążanie za aktualnymi trendami ?

Odpowiedzi na te pytania szukałam niejednokrotnie - a po przeczytaniu felietonu Michała Zaczyńskiego w najnowszym numerze Fashion Magazine ponownie znaki zapytania pojawiły się w mojej głowie.
O istocie loga nie będę się rozpisywała - w swoim tekście zrobił to bardzo dobrze wspomniany redaktor, chociaż przyznam, że pozostawił pewną przestrzeń do małej polemiki :-)

W świecie mody każdy produkt jest marką. Nieprawdą jest, że o marce możemy mówić tylko w przypadku firm z poziomu high-fashion życzących sobie za detal jakim są np: rękawiczki kwotę 2 tys. złotych. Marka nie oznacza i nie musi oznaczać wysokich pieniędzy wydanych na reklamę, budowanie relacji z klientem czy w końcu na najnowsze kolekcje z czterema, pięcioma czy nawet sześcioma zerami w tle.

Marką jest projektant odzieży, biżuterii czy galanterii skórzanej z określonymi celami, kanałem dystrybucji, ceną, produkcją oraz grupą docelową. Tak samo uprawnionym do używania tego słowa jest osoba będąca właścicielem firmy sprzedającej 2 sztuki produktu m-cznie, jak i ta, której sprzedaż oscyluje między 30-toma a 50-cioma modelami z kolekcji. Zresztą fakt, iż dana firma robi duży obrót nie świadczy od razu o tym, że będziemy ją postrzegali jako dobry brand.


Przykładem niech będzie moja znajoma Kasia, której ostatnio doradzałam podczas zakupów. To typ osoby silnie (nawet bardzo) zorientowanej na markę. I nie chodzi tutaj o "bylejaką" markę. Kluczowe znaczenie mają tutaj słowa "prestiż" i "luksus" używane jak mantra w swoim przekazie przez firmy tj.: Prada, LV, Gucci czy Burberry. Przechadzając się po centrum handlowym w poszukiwaniu klasycznych sztybletów weszłyśmy (po mojej namowie oczywiście) do hiszpańskiej sieciówki Mango. Uznałam, że część kolekcji jesienno/zimowej jest warta uwagi i zakupu (zdecydowanie radzę omijać płaszcze, które chyba omyłkowo znalazły się na wieszakach). Skórzane kurtki, dwa modele klasycznych marynarek, jeansy czy biker bootsy wydawały mi się produktami o przyjemnej cenie w korelacji z jakością.

Niestety moja propozycja nie znalazła zrozumienia ze względu właśnie na markę. Pomimo tego, że przyznała mi rację i część modeli nie tylko jej się podobała, ale również na niej dobrze leżała - nie mogła tam zrobić zakupu. Nie ten brand, nie te aspiracje i ogólnie nie. Moje tłumaczenia, że teraz w całej stylizacji wręcz wskazane jest łączenie marek tańszych z droższymi jej nie przekonało. Z polskich marek nawet Simple i Hexeline były za "słabe", nie wspominając o mniej znanych, a przeze mnie bardzo lubianych metek: Zuo Corp, Michał Szulc, Wiola Wołczyńska, Monika Błażusiak, Anna Kuczyńska, Bohoboco, MMC itd.
Filozofia myślenia jest prosta - ma być luksusowo, a pojęcie luksusu w tym przypadku nie obejmuje niczego co polskie.


Chociaż nie - przepraszam, akceptowalne są ubrania Roberta Kupisza, które akurat w mojej ocenie niewiele z luksusem mają wspólnego. Ciekawy design - zgadzam się, ale jakość i ceny nadają się do liftingu. Z pewnością wielu z Was nazwie ją snobką i burżujką i będzie miało rację. Martwi mnie fakt, że takich osób jak ona trochę niestety jest. Z dużymi możliwościami finansowymi i z silną potrzebą tego uzewnętrzniania.

W moich oczach "luksus" wielkich domów mody umniejszył najpierw zalew podróbek, a potem lektura o jego utraconym blasku świetnie opisana przez Danę Thomas. Nie twierdzę, że marki zagraniczne, postrzegane jako luksusowe są złe i powinniśmy masowo "przerzucić" się na kupowanie odzieży z krajową metką (chociaż dlaczego nie ? :-))

Pisząc tego posta raczej zastanawiam się co zrobić, żeby wiele osób przekonać do trochę innego myślenia. Do pokazania, że nie tylko wydane tysiące manifestują nasz styl, klasę i wartości. Często niestety ilość zer na rachunku nie ma z tym nic wspólnego. Myślę, że w pewnym stopniu zmianom mogliby pomóc rodzimi celebryci kupując i pożyczając metki w różnej rozpiętości cenowej. Nie chcę tutaj wyolbrzymiać ich roli, ale nie mogę też o niej zapominać widząc jak oddziałuje na niektórych i ich wybory zakupowe. Nawet jeśli kogoś nie stać na oryginał, to kupi sobie podróbkę, ponieważ marzy o np: torebce takiej samej jak gwiazda popularnego serialu miała na ostatnim bankiecie.
Ukłon czynię również w stronę blogerek/szafiarek, które zdecydowanie za rzadko wykorzystują w swoich stylizacjach ubrania polskich marek.

Brakuje mi też takiej edukacji i formy zachęty ze strony magazynów modowych. Cykliczne artykuły i felietony o polskich markach, projektantach i filozofii ubioru mogą chociaż w pewnym stopniu przybliżyć modę, która z roku na rok jest bardziej rzemiosłem niż chwilową fanaberią. Promujmy i czytajmy blogi takie jak "Efekty uboczne" czy
"O modzie subiektywnie" u których moda ma różną ilość zer i nie potrzebuje lansu ;-)

Ja znajomej już "nie uratuję", ale może znajdą się inne osoby, które dadzą sobie szansę na małą refleksję i "inną" świadomość marki.



Zdjęcia: net



4 komentarze:

  1. Nie kupowanie czegoś dlatego, że nie ma odpowiednio 'drogiej' metki mimo że nam się podoba i jest dobrej jakości uważam za pewne 'ograniczenie'.
    Niestety bardzo często się zdarza, że osoby, które mają dużo pieniędzy i stawiają tylko na wielkie marki nie ma mają gustu, przez co ich stylizacji nie ratuje nawet torebka za kilkanaście tysięcy:) (a często ją tylko pogarsza).
    A kupowanie tylko dla metki, mimo, że jest marnej jakości jak przykładowo ciuchy Kupisza pozostawię już bez komentarza:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ograniczenie - to bardzo dobre określenie w tej sytuacji :-) Btw: Cały czas zastanawia mnie fenomen tego projektanta i nie potrafię jego zrozumieć...

      Usuń
  2. A według mnie... niech sobie ludzie robią, co chcą - ich strata. Jedyna szkoda w tym taka, że napędzają często beznadziejną jakość (bo kupiec i tak się znajdzie) a projektanci, którzy robią piękne rzeczy, mają problem, żeby wiązać koniec z końcem... Sama stawiam na jakość i mogę kupić coś zarówno w "taniej sieciówce", jak i u projektanta. Chociaż w pewnym sensie też kieruję się marką - np. wiem, że marka X ma dobrą jakość, więc tam zaglądam. Z tym, że swoją wiedzę o marce trzeba na bieżąco aktualizować...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kelly - ja oczywiście nikomu niczego nie zabraniam, sugeruję jednak pewne przemyślenia ;-)

      Usuń