sobota, 17 listopada 2012

Wiola Wołczyńska

Staram się nie oceniać kolekcji przez pryzmat tego czy założyłabym coś z prezentowanych modeli czy nie. Staram się nie oceniać jej również ze względu na moją sympatię do projektanta lub jej brak. Wbrew pozorom nie jest to taki łatwy proces, ale nikt nie powiedział, że taki będzie.

Trudno mi było pozbyć się takiego systemu wartościowania w przypadku pokazu Wioli Wołczyńskiej. W oczekiwaniu na jej widowisko zastanawiałam się co musiałaby sama autorka zrobić, żebym na łamach mocno negowała jej propozycje. Nie znalazłam odpowiedzi na to pytanie, chociaż tak naprawdę to usilnie jej też nie poszukiwałam ;-)

Wiolę poznałam podczas 4 edycji łódzkiego Tygodnia Mody. Wtedy jeszcze na OFF-owej scenie, w pofabrycznej hali prezentowała kolekcję jesienno-zimową 2011. Byłam zauroczona i niezwłocznie popędziłam do showroomu w którym zakupiłam dwa modele z kolekcji (spisują się bardzo dobrze do dzisiejszego dnia). Od tamtej pory co pół roku kibicuję jej działaniom co jest widoczne w mojej garderobie - z polskich projektantów najwięcej mam właśnie ubrań Wioli.




W każdej kolekcji znajduję coś dla siebie i tak też było tym razem. Inspiracją jak mówi sama autorka były kolorowe lata 70-te i 80-te, moda na fitness i sport dające mocny powiew świeżości i dziewczęcości wszystkim modelom.
Szarość to kolor towarzyszący każdej kolekcji - tutaj połączona z pięknym kobaltem czy różem dostała"drugiego życia". Głęboka czerń, pudrowy róż i srebrne akcenty znalazły się pośród jedwabi, wełny z dodatkiem kaszmiru i alpaki czy bawełny i miłego zarówno dla ciała jak i oka modalu.

Nie do końca "przemawiały" do mnie projekty z kratką czy koronkowe spódnice, ale w połączeniu z delikatną dzianiną  tworzyły bardzo ciekawą całość. Przyznam, że na początku owe zestawienia koronki naszytej na sukienkę czy tunikę wywołały pewne zaskoczenie. Ponowna analiza kolekcji pozwoliła mi jednak spojrzeć na nowe rozwiązania przez pryzmat klientek, które oprócz wygody gwarantowanej przez oversizowe modele potrzebują również odrobiny romantyzmu i kobiecości.




Stylizacja pokazu uzupełniona przez natapirowane, rozpuszczone włosy modelek podtrzymywane opaską, pojawiające się kołnierzyki czy mankiety/frotki idealnie oddawała idee motywu przewodniego.
Nie mogłabym nie wspomnieć o oprawie muzycznej całego widowiska o którą zadbała śpiewając na żywo Kari Amirian wraz z Chmara Winter. Jej kobiecość i delikatna muzyka znakomicie uzupełniła prezentację Wioli.

Dziękuję za tak miłą inaugurację czwartkowego wieczoru, z sympatią wspominając czekam na kwietniową edycję i pomysły Wioli.


Zdjęcia: Szamot Lyzab, materiały prywatne




4 komentarze:

  1. Założyłabym sukienkę z drugiego zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Przyjemna kolekcja, szczerze mówiąc, oglądając kolekcję online, nie chciałam wierzyć, że to Wiola..ze względu na to, ile się tam pojawiło wzorów! Fajna odskocznia od tego, co zwykl pokazywała ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się - Wiola podczas 7-ej edycji pokazała się zupełnie z innej strony ;-) Wzory, kolory i koronki, których wcześniej nie było - zrobiło się bardziej romantycznie i dziewczęco :-)

      Usuń