sobota, 18 lutego 2012

Thom Browne and his original collection

W modzie lubię skrajności. Często ujmuje mnie prostota formy, czasami trochę finezja i glamour, ale zdarzają się również maksymalnie awangardowe propozycje, które niejedną osobę przyprawiają o szybsze bicie serca (czasami z zachwytu, a czasami z oburzenia i niedowierzania).

Podziwiam takie kolekcje za pomysł i inne spojrzenie na modę, którą niektórzy nie nazwaliby w ogóle modą. Tym bardziej "wielką modą".





Amerykański projektant Thom Brown tworzy outfity, które nikogo nie pozostawiają obojętnym.
Swoją przygodę z branżą fashion zaczynał od stanowiska sprzedawcy w showroomie Armaniego,
po jakimś czasie został zaproszony do współpracy  w zespole zajmującym się rozwojem u Ralpha Laurena. Pracował tam kilka lat zanim stworzył własną markę. Na początku projektował  bussines casualowe modele dla mężczyzn, stopniowo rozszerzając ofertę o awangardowe propozycje dla kobiet.

Jak widzi w sezonie wiosna/lato 2012 ubraną kobietę ? Inspiracją dla kolekcji z pewnością był Paryż w latach dwudziestych i jego wyobrażenie smaku wyzwolenia społecznego.
Myślą przewodnią towarzyszącą pokazowi Mr.Browna był dla spotęgowania efektu przerost w formie.  I tak - mamy duże, podniesione ramiona (przypomniał mi się trochę "przygarbiony" wujek Fester z Rodziny Adamsów), większe rozmiary, przerysowane formy czy wystające spodnie spod spódnicy maxi. To  jednak nie wszystko - frędzle odnalazły zupełnie nowe miejsce a kwiaty posłużyły jako element dekorujący top. Nie zabrakło też biżuterii, która w oczach designera osiągnęła kolosalne rozmiary. Perły prawie do ziemi, torebka zahaczająca o łydkę czy spódniczka noszona do podwiązek dały całkiem inny obraz wykorzystywanych do tej pory akcesoriów i części garderoby przez innych projektantów.
Całość dopełnia trzymana w rekach modelek długa lufka z papierosem  lub kieliszek szampana.






Groteska, zabawa i jednocześnie elegancja - tak w skrócie można by podsumować wizję Thoma. Pomimo tej "inności" cieszy wiosenna kolorystyka (są żółcie, czerwienie, granaty i dużo bieli w kompozycjach z czernią i szarościami). Za każdym razem, gdy przyglądam się poszczególnym modelom odnajduję nowe detale i "ulepszenia". Mr. Brown jest postacią której warto przyjrzeć się bliżej nie tylko ze względu na tą kolekcję - interesujące są jego poprzednie odsłony zarówno dla damskiej jak i męskiej klienteli.
Miałam już okazję przyjrzeć się propozycjom na jesień/zimę 2012-2013. Tutaj dzieje się jeszcze więcej - ale o tym w innym poście.

Zainteresowanych odsyłam do strony internetowej Thoma Browne na której dostępne są lookboki.
Można również polubić jego stronę na Facebooku.


Zdjęcia: Thom Browne materiały prasowe

2 komentarze:

  1. To po prostu moda do oglądania, inspiracji a nie do noszenia. Przynajmniej nie dla "przeciętnego człowieka" ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kelly - dla "przeciętnego" z pewnością nie, ale myślę, że jest trochę odważnych jednostek, które chętnie założyłyby kilka Thoma propozycji ;-))

    OdpowiedzUsuń