poniedziałek, 26 marca 2012

Fashion workshops - which offer is the best ?

Na rynku od jakiegoś czasu pojawia się coraz więcej ofert dla osób zainteresowanych modą i wszystkim co z nią związane.
Do wyboru mamy warsztaty stylizacji, wizerunku, szkoły stylu, dziennikarstwo modowe, kursy na personal shoppera czy szkolenia z projektowania ubioru.
Wybór jest coraz bogatszy - pytanie czy rzeczywiście słowo pisane w ofercie jest tak samo profesjonalne w praktyce ?


Osobiście skorzystałam z kilku takich propozycji i mam duże porównanie oraz szeroko płynące wnioski z udziału w modowych projektach.
Na co należy zwrócić uwagę i czym kierować się przy wyborze ? To nie jest łatwe pytanie, tym bardziej znalezienie właściwej odpowiedzi nie będzie proste...

To co najczęściej przyciąga to oczywiście znane nazwisko. Zakładamy, że osoba posiadająca wieloletnie   doświadczenie da nam gwarancję fachowego warsztatu i przygotowania na najwyższym poziomie.
Jeśli tych nazwisk pojawi się w jednym projekcie jeszcze więcej - tym lepiej, ale i drożej ;-)


Przygotowany program warsztatów czy kursu też dużo nam powie, chociaż nie łudźmy się, że w ciągu 2 czy 3 godzin poświęconych na jedno zagadnienie od razu posiądziemy wiedzę całkowitą.
To raczej będzie ułamek tego, co dany temat zawiera. Resztę powinniśmy doczytać, dowiedzieć się podczas stażu lub po prostu nabyć w praktyce.

Wrócę do znanego nazwiska - jest istotne, ale w rzeczywistości jego "moc" może okazać się złudna - szczególnie gdy dana osoba się nie pojawia i zostaje zastąpiona mniej znaną "twarzą" bądź jest w ogóle nieprzygotowana i jej prelekcja pozostawia wiele do życzenia. W pierwszym przypadku uważam, że organizatorzy powinni przeprosić kursantów za zmiany, a nie stawiać przed faktem dokonanym. W końcu płaci się właśnie za te nazwiska. Chociaż większość wybrnie z tego wpisując w ofercie lub umowie  tekst typu: "czasami nazwiska prowadzących mogą ulec niewielkiej zmianie itp".

Jeśli chodzi o prowadzenie - to ta rola wbrew pozorom nie jest prosta i nie każdy się do niej nadaje. Można być świetnym specjalistą w dziedzinie mody - co od razu nie oznacza, że jesteśmy równie dobrym oratorem. Nic bardziej mylnego. Ale te umiejętności bądź ich brak powinny być zweryfikowane przez organizatorów by móc nam uczestnikom zapewnić elokwentną kadrę.
Raz trafiłam na osobę, która kompletnie nie wiedziała co mówić, nie miała nawet przygotowanego planu spotkania, spisanych najważniejszych zagadnień/haseł, które pomogłyby w prowadzeniu wykładu. Totalna ignorancja i brak szacunku. Taki wykład to przecież forma wystąpienia publicznego - może warto najpierw przejść szkolenie z autoprezentacji lub wystąpień, niż liczyć na to, że się posiada również talent oratorski. Zdarza się on naprawdę niewielu....


Doświadczenie nauczyło mnie nie korzystania z pierwszych edycji - zarówno na studiach podyplomowych oraz wszelkiego rodzaju kursach czy szkoleniach. Zawsze pojawiają się niedociągnięcia, brak właściwej koordynacji - a ja nie chcę już być królikiem doświadczalnym...

Cena kursu, wykładów czy szkolenia do niskich nie należy - jest to składowa wielu czynników i nie mamy na nią wpływu :-( Albo się decydujemy, albo nie.
Czasami przy niektórych eventach zdarzają się darmowe wykłady - polecam i zachęcam. Nie trzeba płacić, a prelegenci czasami lepsi od tych na warsztatach czy kursach.

Uczestnicy - ilu tak naprawdę powinno być, żeby zapewnić każdemu dostęp do wszystkich materiałów i dać możliwość wykazania się oraz zaprezentowania prowadzącym swoich umiejętności ? Na rynku przyjmuje się, że o takim komforcie pracy można mówić przy grupie ok. 12-14 osób. A jak jest ich 20 a nawet 28 ? Robi się ciasno, powiedziałabym nawet tłok.
Tutaj też nam nikt gwarancji nie da - organizatorowi zależy na pieniądzach i nie będzie rezygnował z dodatkowego zarobku w krótszym czasie.


Warto czy nie warto ? Warto poszukać opinii o danym projekcie w internecie. Ale tutaj też należy być uważnym. Portale modowe zazwyczaj piszą to co przekaże im organizator, zdarzają się również osoby "protegowane", którym narzekać nie wypada... ;-)
Warto uczestniczyć w ciekawych, rozwijających przedsięwzięciach, które oprócz wiedzy dają nowe znajomości i poszerzają nasze horyzonty (przynajmniej niektóre). Nowe znajomości zawiera się najczęściej z uczestnikami, chociaż niektórzy wykładowcy też są otwarci na późniejszą korespondencję i  współpracę. Są też i tacy, którzy na imprezach modowych czy pokazach udają, że Was nie znają, bo przecież są teraz ważni i w doborowym towarzystwie. No cóż - życie.

Warto też dla samego papierka, który potwierdzi fakt ukończenia danego kursu czy szkolenia i o którym będzie można napisać w CV lub wspomnieć podczas rozmowy z potencjalnym przyszłym pracodawcą. Na pewno nie zaszkodzi - chociaż nie otworzy nam od razu drzwi najbardziej poczytnych magazynów w branży.

Warto się też zastanowić czy zamiast rozbijania przysłowiowej świnki lepiej nie poczekać, odłożyć jeszcze trochę i pójść na studia/studium ? Fakt - jest zdecydowanie dłużej, tutaj nie ma skróconego kursu 3-dniowego, tylko kilka miesięcy, rok, dwa lub pięć lat nauki.  Ale satysfakcja i jakość papierka - nieporównywalna.



Zdjęcia: GR Academy, CheCamille,

piątek, 23 marca 2012

ALE. - unique polish jewellery

Zarówno w modzie jak i innych branżach można wyróżnić twórców z których możemy być dumni. Do tej grupy z całą odpowiedzialnością wpisuję Aleksandrę Przybysz projektującą autorską biżuterię pod marką ale. Wspominałam już o niej tutaj, dzisiaj przy okazji pojawienia się nowych wzorów chciałam przypomnieć i pokazać kilka ciekawych modeli.

W dalszym ciągu Aleksandra konsekwentnie tworzy charakterystyczne dla niej formy z metalu umiejętnie łączonego ze skórą i innymi materiałami. To biżuteria, która nie wymaga towarzystwa wymyślnych kreacji. Założona do zwykłego t-shirtu czy eleganckiej sukienki zawsze będzie "grała pierwsze skrzypce".







Sama jestem szczęśliwą posiadaczką naszyjnika i bransoletki z kolekcji "Serpentyny" i muszę przyznać, że jest to jeden z moich lepszych zakupów. Czasami gdy nie mam pomysłu co na siebie założę - wystarczy, że wykorzystam biżuterię ale. To jeden z elementów mojej garderoby, który zawsze pozostaje zauważony.

Cała kolekcja dostępna jest na stronie projektantki ale. oraz w kilku innych miejscach, których adresy również tam znajdziecie.


Zdjęcia: Aleksandra Przybysz - ale.

Trendy Kids in Paris

Paryż - stolica Francji, miasto, które za każdym razem zadziwia. Przebywając w mieście nazywanym przez wielu "stolicą mody" nie można  przeoczyć ulicy z luksusowymi butikami najbardziej znanych marek modowych. To Rue Saint-Honore, która niejedną osobę zaskoczyła ilością sklepów z niesamowitymi witrynami i jeszcze bardziej luksusowymi wnętrzami. W co drugim sklepie wita nas elegancko ubrany "oddźwierny", który z uśmiechem na twarzy oprowadza Klientów po świecie luksusu.


Na zakupy z powodzeniem może się tam wybrać cała rodzina, ponieważ ekskluzywne marki nie zapomniały również o najmłodszych.
Kid Space i LANVIN petite to dwa sklepy wyróżniające się ciekawymi witrynami i jeszcze ciekawszymi kolekcjami.
Przyglądając się niektórym małym modelom ubranek można było odnieść wrażenie, że gdzieś już podobne widzieliśmy. To prawda - niejednokrotnie są one kopią "dorosłej wersji".




LANVIN nie tylko dokłada wszelkich starań by wnętrze świeciło przykładem, również ekspozycja kolekcji, opakowanie i nawet wieszaki prezentują najwyższą jakość. Znajdziemy tam wszystko - zaczynając od bielizny, na sweterkach i słodkich sukienkach kończąc. Ceny ze względu na wielkość ubranek zostały oczywiście zmniejszone - jednak nie na tyle - by każdy mógł wychodzić z torbami w obu rękach.

Trochę pieniędzy warto również zostawić na wizytę w Kid Space. Zdecydowanie mniej cukierkowe niż w poprzednim sklepie wnętrze, gdzie dominuje biel z dodatkami czerni. Bardzo przestronnie, urocze dodatki w stylu glamour oraz oczywiście ubranka zachęcają do spędzenia w tym miejscu więcej niż kilku minut.

Jeśli nadal ktoś będzie czuł niedosyt zakupowy dla swojej pociechy polecam jeszcze jeden sklep firmowy - Little Marc Jacobs. Mieści się niedaleko od Saint-Honore, a jego witryna jest spójna z butikiem oferującym kolekcję damską i męską. W sezonie wiosna/lato 2012 projektant proponuje dla dzieci całą gamę kolorów, printów i postaci, nie zapominając o wersji mini swoich charakterystycznych myszek-baletek.



Więcej luksusowych marek dla dzieci dostępnych jest w dwóch najbardziej znanych galeriach handlowych: La Fayette oraz Printemps. Kilkaset metrów kwadratowych jest wypełnionych maleńkimi ubrankami, które niejednokrotnie ładniej się prezentują niż ich dorosłe wersje. 
Można się tam zagubić - dosłownie :-)

Tekst ten można również przeczytać w najnowszym wydaniu magazynu lifestylowego "HEY Kids".
Wystarczy kliknąć tutaj.




Zdjęcia: materiały własne

poniedziałek, 12 marca 2012

People who like Rick Owens

Przyglądając się wielbicielom mody przychodzącym na pokazy podczas Paris Fashion Week-u zauważyłam pewną prawidłowość. Większość gości miała na sobie coś danego projektanta. Wystarczyło spojrzeć, żeby wiedzieć która ze znanych marek będzie miała teraz swoje show.



Rick Owens to wizjoner, który gustuje w ciemnych kolorach, luźnych trochę geometrycznych formach zarówno w ubraniach jak i akcesoriach. Dbałość o detale plus najwyższa jakość materiałów mogą trochę usprawiedliwiać bardzo wysokie ceny kolekcji.
Wielbiciele jego twórczości oddali hołd swojemu "mistrzowi" przychodząc na pokaz najczęściej w czerni i na wysokich koturnach.





To zjawisko podczas polskich pokazów jest raczej nieznane. Zazwyczaj to celebryci zakładają rzeczy znanego projektanta idąc na jego pokaz, pozostałych albo na nie nie stać, albo po prostu przychodzą na pokaz bardziej służbowo lub gościnnie nie do końca identyfikując się z marką.
Chciałabym, aby moda na ubieranie się w rzeczy projektanta została przeniesiona również na "nasze podwórko". To jest najbardziej widoczna i miła forma naszego przywiązania i przyjaźni z marką.




Zdjęcia: materiały prywatne

What size you wear ?

Zawsze wydawało mi się, że znam swój rozmiar. No właśnie - wydawało się. Po ostatniej mojej wizycie w kilku sklepach zaczynam mieć wątpliwości... W jednej znanej sieciówce przymierzałam plisowaną długą spódnicę rozmiar XS - okazała się za duża (nie schudłam więc o co chodzi). W drugiej spódnicę o podobnym fasonie w rozmiarze 36 i ta tylko delikatnie odstaje. Na metkach rozmiar podany jako europejski, ale śmiem wątpić i zastanawiam się wg jakiego klucza przypisywana jest rozmiarówka do danego ubrania.


Już się przyzwyczaiłam, że w sklepach mamy wyszczuplające lustra, które mają zachęcać do zakupu poprzez sprawienie wrażenia, że wyglądamy szczuplej = ładniej ;-) Ale dlaczego jest taki bałagan w rozmiarach ? Może powinien powstać europejski, ale taki,  gdzie rozmiar w cm będzie identyczny w każdej podającej go marce. Polskie firmy również stosują różne tricki. Znana polska marka najmniejszy swój rozmiar 34 ma wymiarowo podobny do standardowej 36-ki... Klientki z pewnością są zadowolone - wciskając się zamiast standardowego 40 w 38. A to wszystko jest takie złudne, bo przecież nie zeszczuplały - chyba, że w świadomości firmy której modele zakupują.
Rozumiem też, że tunika o fasonie nietoperza w rozmiarze S będzie szersza, ale jeśli taki model pasuje na osobę noszącą rozmiar XL i jest jeszcze luźny to uważam przypisanie "small" za lekką przesadę.

Ten brak pewnej standaryzacji może trochę utrudniać zakupy internetowe. Dana rzecz może okazać się za duża lub za mała. Oczywiście są zwroty, ale ta cała procedura wiąże się z dodatkowym czasem i kosztami, których przecież chcieliśmy uniknąć decydując się na taką formę.
W przypadku butów raczej nie ma tego problemu - 38 to 38 a 36 to 36 wg europejskich wyznaczników. Oczywiście tutaj też jest rozmiar IT, FR czy US, ale w tabelach zawsze mam EU.

Nie wiem czy znowu się czepiam, czy kolejny raz źle trafiłam ? W dobie tak dużego konsumpcjonizmu martwi mnie chaos, który sprawia, że zakupy nie są już tak przyjemne jakie być powinny....


Zdjęcia: net

poniedziałek, 5 marca 2012

Fashion at the Spanish Embassy

Niektóre miejsca pokazów podczas Paryskiego Tygodnia Mody były owiane tajemnicą. Dostać się na nie mogli tylko zaproszeni goście, po otrzymaniu wcześniejszego zaproszenia. Hiszpańska projektantka Amaya Arzuaga "ukrywać się" nie chciała i postanowiła zorganizować pokaz swojej kolekcji na sezon jesień/zima 2012 w hiszpańskiej ambasadzie mającej siedzibę przy ulicy Georga V. Nie oznacza to jednak, że wejść mógł każdy chętny. Chyba nie było takiego pokazu w Paryżu, niezależnie od poziomu czy znajomości danej marki. Mając zasobny portfel również niczego nie można było zdziałać. Dzięki zbiegowi okoliczności i szczęściu miałam możliwość obejrzeć nie tylko propozycje projektantki, ale również piękne wnętrza ambasady.


Na początku trzeba było swoje odczekać przed bramą, potem już w środku czekały kolejne drzwi po otwarciu których witały wchodzących pałacowe wnętrza ambasady (na blogu GlamStylist oczywiście pojawią się zdjęcia). Miły Pan w zielonym garniturku częstował czerwonym winem Arzuaga, które umiliło kolejne czekanie przed wejściem na salę pokazową.


Uff - udało się wejść, zajmuję miejsce (które ostatecznie okazało się kiepskim wyborem....)


Po prawie godzinnym opóźnieniu usłyszeliśmy muzykę i zobaczyliśmy przechadzające się modelki. Moje ustawienie nie pozwoliło mi zrobić dobrych zdjęć - dlatego w celach opisowych pokazuję zdjęcia publikowane na znanym portalu modowym.




Kolekcja zaskoczyła mnie nie tylko formą i geometrycznymi wariacjami. Subtelna gra tkanin i kształtów z pewnością nie tylko zwróciła moją uwagę. Wysoko zaznaczona talia oraz dwu i trzy-tonowe kombinacje kolorystyczne przeważały w kolekcji. Kluczem były tutaj spódnice oraz sukienki midi i maxi. Przeważały beże, fiołki, bordo oraz odcienie czerni zaprezentowane na wełnie, szyfonie i innych tkaninach. Przyglądając się modelkom zadałam sobie pytanie dla kogo jest ta kolekcja. Dzięki zgrabnym drapowaniom, upięciom i przeniesieniu talii sukienki może nosić zarówno kobieta o pełniejszych kształtach jak i ta o sylwetce zbliżonej do męskiej. Wszystkie łączyła kobiecość podkreślona przez wykorzystany materiał czy wymyślny wzór.





Niesamowite wrażenia będą mi towarzyszyły jeszcze przez długi czas. Amaya Arzuaga nie jest tak rozpoznawalną marką jak Chanel, McQueen czy Balmain - nie zdziwiłabym się jednak gdyby i to zmieniło się po ostatnim pokazie. Projektantka ma swój coraz bardziej rozpoznawalny styl, nie pozostaje obojętna detalom i jakości wykonania. 

Wszystkich zainteresowanych odsyłam do Facebooka oraz stronę internetową Amaya Arzuaga na której wkrótce będzie można zakupić wybrane modele.



Zdjęcia: materiały prywatne, Amaya Arzuaga

niedziela, 4 marca 2012

Gala supports Paris Fashion Week

Paryski Fashion Week wspiera Gala, która codziennie dostarcza jej uczestnikom aktualne egzemplarze. Można tam zobaczyć zdjęcia z pokazów i imprez oraz przeczytać wywiady z projektantami i osobami związanymi z branżą.


W biurze PFW zainteresowani mogli wziąć program wszystkich show wraz z adresami miejsc oraz sklepów projektantów.



Będąc we Francji nie zaniedbałam sposobności zakupienia prasy modowej, która jest tam bardzo rozwinięta. Nie narzekam na ilość magazynów podejmujących tą tematykę w Polsce, ale cały czas mi brakuje profesjonalnych okładek. Wchodząc do kiosku z gazetami we Francji miałam ochotę wykupić wszystkie tytuły - niestety ograniczenia bagażowe skutecznie uniemożliwiły mi tą transakcję, ponieważ ekskluzywne magazyny najczęściej mają grubość naszych 3 Elle i trochę ważą ;-)

Z pustymi rękoma jednak nie przyjechałam - Vogue, L'officiel i Numero z interesującymi sesjami i reklamami czekają już na półce. Dodatkowo w marcowych egzemplarzach dołączono specjalne wydanie z modą dziecięcą. 



Postaram się wybrać kilka ciekawych sesji i w międzyczasie zaprezentować na blogu.



Zdjęcia: materiały prywatne

piątek, 2 marca 2012

Anna dello Russo

Przybycie Anny dello Russo na każdy pokaz wywołuje chyba największe emocje i zamieszanie. Zawsze ubrana nienagannie, uśmiechnięta i bardzo sympatyczna.

Wczoraj w drodze na show Ricka Owensa, który odbywał się w dużym obiekcie sportowym Anna ubrana w czerni ze złotymi dodatkami i woalką na głowie przyciągała uwagę każdego.








Zdjęcia: materiały prywatne ( nie zgadzam się na kopiowanie ani ich rozpowszechnianie bez mojej zgody)

czwartek, 1 marca 2012

Who likes Mugler ?

Środowy wieczór zakończył pokaz Thierrego Muglera. Miejscem w którym ten wielki projektant dzielił się swoimi propozycjami na jesień/zimę 2012/2013 był miejski obiekt sportowy Gymnase Japy. Pomimo wieczorowej i chłodnej pory - tłumnie przybyli goście czekali na możliwość ogrzania się w środku ;-))

Kto lubi Muglera ? Widać na zdjęciach, chociaż szybki krok Anny dello Russo był trudny do uchwycenia...

Gymnase Japy w ciągu dnia przed pokazem
i wieczorową porą otoczone bramkami....




Anna "w biegu"


Niekwestionowani "królowie" wieczoru


Zdjęcia: własność prywatna